Ahh jak nas denerwuje czyjeś szczęście. Jak irytuje powodzenie. Jak drażni normalne życie, “samo-rozwiązujące” się problemy, bilety na wakacje, samochody, domy, mężowie i zdolne dzieci… Jak bardzo chcielibyśmy znaleźć choć mały mankament w tej idylli, poczuć że to jednak my jesteśmy lepsi, uff szczęśliwsi. Jakim prawem ktoś mógłby mieć lepiej, lżej, więcej? Bez problemu znajdujemy dziury w tych nowych szczęśliwych skarpetkach. Tu szpilka, tam pinezka a z tej strony cały igielnik. A niech ma, niech się tak nie cieszy. Ja nie mogę to inni też nie będą… Znajdę ujście moich frustracji, moich niepowodzeń, moich fochów w pogrzebaniu dobrego dnia u kogoś kto tylko dzięki pracy, wytrwałości albo zwykłych chęci wstał własną, nikomu nie ukradzioną, zdrową do cholery prawą nogą!
Nie mam ja to Ty też mieć nie będziesz. Nakarmię cię moją niedolą i moimi klęskami, moim lenistwem i bezradnością.…
Żenujące, że tacy frustraci umieją tak skutecznie podciąć skrzydła, dowartościowując się na udowadnianiu komuś swoich własnych słabości. Dlatego nie umiejących poradzić sobie z czyimiś chęciami, pracą, subiektywnie pojmowanym szczęściem i szklanką do połowy pełną uprasza się o zamknięcie oczu i tej strony.
2 komentarze
Ha! Uwielbiam taki wampirów emocjonalnych, choć sama na drugie mam “Jęcoła” :)
Nie można się dać takim ludziom!
Ja teraz przestałam się odzywać, kiedy ktoś w taki sposób reaguje… Patrzę mu w oczy, uśmiecham się i odwracam ;)
Powiem Ci, że wypracowanie w sobie mechanizmu o którym piszesz to wyższa szkoła jazdy i ogromna kontrola swoich emocji. Wiem, że to jest do zrobienia i podziwiam, ja jeszcze tego nie umiem w takim stopniu jakbym chciała. Choć i tak mam wrażenie, że już łatwiej mi niż jeszcze kilka lat temu.
ps. ale tą jęcołą to mnie niemożliwie rozbawiłaś!